Czy warto rezygnować z suszarki? Sprawdzam jako Monika Lewandowska!
Odpowiedź brzmi: TO ZALEŻY! Jak zwykle w życiu – nie ma jednej słusznej decyzji. Suszarka może być Twoim sprzymierzeńcem albo… koszmarem włosów. W moim przypadku rezygnacja okazała się zbawienna, ale zanim opowiem swoją historię, rozłożymy temat na czynniki pierwsze. Gotowa na porcję wiedzy, odrobinę śmiechu i zero nachalnego moralizowania? Zaczynamy!
Suszarka vs. natura – starcie gigantów
Pamiętam czasy, gdy mój rytuał poranny wyglądał tak: wstać, włączyć suszarkę, wysuszyć włosy w 10 minut (bo przecież nie mam czasu), wyjść z domu z uczuciem, że wyglądam jak lalka Barbie po burzy piaskowej. Włosy? Suche, łamliwe i z rozdwojonymi końcówkami. Aż w końcu powiedziałam: DOŚĆ!
5 powodów, dla których warto dać suszarce urlop
- Zdrowsze włosy – wysokie temperatury niszczą ich strukturę. Moje włosy po rezygnacji z suszarki stały się mocniejsze i bardziej lśniące.
- Oszczędność czasu – paradoksalnie! Nie muszę już stać nad suszarką, a potem naprawiać szkód.
- Mniej frizzu – czyli tej „słomianej” tekstury, którą każda z nas zna aż za dobrze.
- Ekologia – mniejsze zużycie prądu to mniejszy ślad węglowy. Małe kroki, wielkie zmiany!
- Oszczędność pieniędzy – dobra suszarka kosztuje, a do tego dochodzą kosmetyki naprawcze.
Kiedy jednak suszarka jest niezastąpiona?
Nie będę hipokrytką – są sytuacje, gdy sama sięgam po suszarkę:
Sytuacja | Dlaczego? |
---|---|
Zimowe poranki | Wyjście z mokrą głową w minusową temperaturę to proszenie się o przeziębienie. |
Wyjścia „na ostatnią chwilę” | Gdy Marek (mój były piłkarz) informuje mnie, że za 20 minut mamy być na obiedzie u teściów. |
Stylizacja | Czasem po prostu chcę tych pięknych fal czy objętości, które daje suszarka z dyfuzorem. |
Moja historia z suszarką – od miłości do rozwodu
Kiedyś byłam królową suszarek. Miałam tę profesjonalną, tę podróżną, tę „na wszelki wypadek”. Moje włosy wyglądały… no cóż, jak słoma potraktowana płomieniem. Dopiero gdy zaczęłam studiować dietetykę, zrozumiałam, że to, co robię z włosami na zewnątrz, jest tak samo ważne jak to, co dostarczam im od środka. I tak zaczęła się moja przygoda z naturalną pielęgnacją.
Jak wygląda mój rytuał teraz?
- Myję włosy wieczorem – daję im czas, by naturalnie wyschły.
- Używam ręcznika z mikrofibry – mniej tarcia, mniej uszkodzeń.
- Stosuję olejki – moje ulubione to arganowy i kokosowy.
- Śpię z warkoczem – zapobiega splątaniu.
- Rano tylko korekta – jeśli trzeba, lekko zwilżam i układam palcami.
Efekt? Włosy są bardziej miękkie, błyszczące i… no cóż, po prostu szczęśliwsze! A ja oszczędzam masę czasu i pieniędzy.
Co mówią eksperci?
Przeprowadziłam mały research (bo przecież nie mogę polegać tylko na własnym doświadczeniu!) i oto, co odkryłam:
- Według trychologów optymalna temperatura suszenia to 60°C – większość suszarek ma ustawienia dużo wyższe.
- Regularne używanie suszarki bez ochrony termicznej może prowadzić do tzw. „bubble hair” – uszkodzeń wewnętrznej struktury włosa.
- Naturalne schnięcie pozwala zachować wilgoć wewnątrz włosa, co zapobiega łamliwości.
Alternatywy dla tradycyjnej suszarki
Jeśli nie jesteś gotowa na całkowitą rezygnację, oto kilka kompromisów:
1. Suszarka z jonizacją
Mniej statyczności, mniej puszenia się włosów. Nadal jednak naraża je na wysoką temperaturę.
2. Suszenie chłodnym powietrzem
Wiele suszarek ma tę opcję. Trwa dłużej, ale jest bezpieczniejsze.
3. Dyfuzor
Świetny dla kręconych włosów – rozprasza powietrze, zmniejszając uszkodzenia.
Podsumowanie: suszyć czy nie suszyć?
Jak w większości przypadków w życiu – klucz to umiar i świadomość. Jeśli:
- Masz czas na naturalne schnięcie – daj włosom tę przyjemność.
- Musisz użyć suszarki – zawsze stosuj ochronę termiczną.
- Eksperymentuj – każdy włos jest inny. To, co działa na moje, niekoniecznie sprawdzi się u Ciebie.
Moja osobista decyzja? Używam suszarki może raz w tygodniu, w szczególnych okazjach. Resztę czasu pozwalam włosom oddychać. I wiecie co? Nigdy nie były w lepszej formie!
A Ty? Jesteś team suszarka czy team naturalne schnięcie? Podziel się w komentarzu – może wspólnie wymyślimy jeszcze lepsze rozwiązania!
Pamiętajcie – w pielęgnacji, tak jak w życiu, najważniejsze to słuchać siebie i swojego ciała. Nawet jeśli czasem to ciało domaga się czekolady zamiast sałaty… ale to temat na inny artykuł!
Related Articles:

Nazywam się Monika Lewandowska i od lat pomagam kobietom odnaleźć równowagę między zdrowiem a codziennym chaosem. Jestem dyplomowaną dietetyczką i trenerką, ale wiem, że teoria to nie wszystko – sama przeszłam drogę od fast foodów do świadomych wyborów. Dziś dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem, abyś Ty też mogła poczuć się dobrze w swoim ciele – bez presji i skomplikowanych zasad.
Wierzę, że małe kroki prowadzą do wielkich zmian. A jeśli czasem zjesz coś 'zakazanego’? Nic się nie stanie – ja też to robię! 😉