Cześć, kochani! Monika Lewandowska tu – wasza dietetyczka, trenerka i specjalistka od balansu (nie tylko tego żywieniowego!). Dziś porozmawiamy o czymś, co spędza sen z powiek wielu z was: jak mówić „nie” w pracy bez wyrzutów sumienia i spalonych mostów. Bo wiecie co? Odmawianie to jak zdrowe odżywianie – jeśli robisz to z głową, wychodzi ci na dobre!
Dlaczego „nie” to czasem najlepsze „tak”?
Pamiętam, jak na początku mojej kariery zgadzałam się na wszystko – dodatkowe dyżury, projekty w weekendy, nawet kawę dla szefa (który, nie oszukujmy się, miał ręce i nogi jak każdy!). Efekt? Wypalenie, frustracja i… waga pokazywała 5 kg więcej od stresu. Wtedy zrozumiałam, że mówienie „nie” to nie egoizm, a element zawodowego survivalu.

5 sygnałów, że pora nauczyć się odmawiać:
- Twoja lista zadań przypomina powieść fantasy (i nie chodzi o magiczne rozwiązania!)
- Kolacja z rodziną? Ostatnio to głównie widok twojego pleców przy laptopie
- Masz wrażenie, że twój pseudonim to „On/ona to ogarnie”
- Wolne dni spędzasz na odreagowywaniu stresu, a nie na relaksie
- Twoja poduszka zna więcej twoich łez niż śmiechu
Techniki odmawiania – jak to ugryźć?
Odkąd opanowałam sztukę asertywnego „nie”, moje życie zawodowe wygląda jak porównanie „przed i po” w reklamie odchudzającej. Oto moje sprawdzone metody:
1. Metoda kanapki (i nie chodzi o lunch!)
Układamy odmowę w trzech warstwach:
- Docenienie: „Bardzo się cieszę, że myślisz o mnie przy tym projekcie…”
- Odmowa: „…niestety w tym terminie nie będę mogła się zaangażować…”
- Alternatywa: „…ale chętnie pomogę znaleźć kogoś innego lub wrócimy do tematu za miesiąc”
To jak zdrowa kanapka – nawet trudna wiadomość smakuje lepiej w dobrym towarzystwie!
2. Odroczone „tak” (czyli trik z kalendarzem)
Kiedy Marek (mój pseudo-sławny mąż) nauczył mnie tej metody, byłam w szoku, że to działa! Zamiast automatycznego „tak”, mówię: „Sprawdzę kalendarz i dam znać”. To daje czas na racjonalną decyzję bez presji. Genialne, prawda?
| Sytuacja | Automatyczna reakcja | Przemyślana odpowiedź |
|---|---|---|
| „Zrobisz to do piątku?” | „No… pewnie…” | „Sprawdzę harmonogram i potwierdzę, czy to realne” |
| „Zastąpisz mnie w sobotę?” | „Okej…” (wewnętrzny płacz) | „Niestety mam już zobowiązania rodzinne, ale może uda nam się znaleźć rozwiązanie?” |
Kiedy „nie” mówi się trudniej – trudne przypadki
Przed szefem/szefową
Tu działa moja ulubiona technika „fakt + konsekwencja”: „Jeśli podejmę się tego projektu (fakt), nie wyrobię się z raportem na czas (konsekwencja). Jakie są priorytety?”. To pokazuje, że myślisz strategicznie, a nie po prostu się wymigujesz.
Przed współpracownikiem, który ciągle „zapomina” o swoich obowiązkach
„Rozumiem, że masz dużo na głowie (empatia), ale to zadanie należy do twoich obowiązków (fakt). Jak mogę ci pomóc, żebyś sobie poradził? (wsparcie)”. Często po takiej rozmowie „cudownie” znajdują czas!
Co jeśli i tak czujesz się winna?
Hej, to normalne! Nasz mózg jest jak stara płyta winylowa – często puszcza te same nagrania („Musisz być miła!”, „Inaczej cię zwolnią!”). Oto jak przeprogramować tę playlistę:
- Pytanie ratunkowe: „Czy mówiąc 'tak’, mówię 'nie’ czemuś ważnemu dla mnie?”
- Technika 5 lat: „Czy za 5 lat będę żałowała tej decyzji?” (Spoiler: zwykle nie!)
- Eksperyment: Zacznij od małych „nie” („Nie, dziś nie zjem ciasta” w pracy) i obserwuj, że świat się nie zawala
Moja historia – od „people pleasera” do asertywnej bizneswoman
Przyznam wam się – ja też kiedyś miałam syndrom „złotej rybki” – spełniałam każde życzenie! Efekt? Pracowałam po nocach, moje zdrowie szwankowało, a Marek żartował, że nasze małżeństwo to związek na odległość. Przełom nastąpił, gdy podczas ważnej prezentacji… zasnęłam. Dosłownie. Od tamtej pory moje „nie” stało się moim superpower. I wiecie co? Szef mnie bardziej szanuje, klienci doceniają moje profesjonalne podejście, a ja mam czas na treningi (i męża!).
Podsumowanie – twoja ściągawka do mówienia „nie”
Na koniec zostawiam wam moją „ściągę przetrwania”:
- Pamiętaj – twoje „nie” to czyjeś szansa na rozwój
- Używaj techniki kanapki – miękko, ale stanowczo
- Miej gotowe zwroty jak aktor monodramu
- Traktuj swoje granice jak drogocenny suplement – bez nich nie ma zdrowia!
- Świętuj każde „nie” jak kolejny kilogram zrzucony – to też wymaga odwagi!
Kochani, odmawianie to jak dieta – na początku czujesz dyskomfort, ale efekty są tego warte! A jeśli macie swoje patenty na mówienie „nie”, podzielcie się w komentarzach – uczmy się od siebie nawzajem!
Trzymam za was kciuki (ale tylko do godziny 17:00 – potem mam czas dla siebie!),
Wasza Monika
Related Articles:

Nazywam się Monika Lewandowska i od lat pomagam kobietom odnaleźć równowagę między zdrowiem a codziennym chaosem. Jestem dyplomowaną dietetyczką i trenerką, ale wiem, że teoria to nie wszystko – sama przeszłam drogę od fast foodów do świadomych wyborów. Dziś dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem, abyś Ty też mogła poczuć się dobrze w swoim ciele – bez presji i skomplikowanych zasad.
Wierzę, że małe kroki prowadzą do wielkich zmian. A jeśli czasem zjesz coś 'zakazanego’? Nic się nie stanie – ja też to robię! 😉


