Jak nie dać się wypalić zawodowo? Sprawdzone sposoby od Moniki Lewandowskiej
Cześć! Monika Lewandowska tutaj – dietetyczka, trenerka i… specjalistka od ratowania siebie przed zawodowym wypaleniem (bo niestety, znam to z autopsji!). Jak nie dać się wypalić? Klucz to równowaga: między pracą a odpoczynkiem, między ambicją a akceptacją swoich limitów, między „muszę” a „chcę”. Brzmi prosto? W praktyce bywa zabawnie (i dramatycznie), ale mam dla Ciebie konkretne patenty!
1. Poznaj wroga: czym właściwie jest wypalenie zawodowe?
Zanim zaczniemy gasić pożar, warto wiedzieć, czy na pewno płoniemy. Wypalenie to nie zwykłe zmęczenie – to stan chronicznego wyczerpania, cynizmu („Po co ja to robię?”) i spadku efektywności. Jak rozpoznać, że to już?
- Poranne wstawanie przypomina scenę z horroru – zamiast „Dzień dobry!” myślisz „O nie, znowu…”
- Kawa przestała działać. A Ty zastanawiasz się, czy da się ją podłączyć dożylnie.
- Klienci/pracownicy drażnią Cię już samym faktem istnienia (nawet ci mili!).
Pamiętam, jak sama wpadłam w tę pułapkę – po roku prowadzenia klubu fitness, diety dla 30 osób i pisania bloga, mój mąż Marek zapytał: „Kochanie, kiedy ostatnio się nie stresowałaś?”. Odpowiedziałam… płaczem. To był znak!
Statystyki nie kłamią:
Grupa zawodowa | % osób z objawami wypalenia |
---|---|
Pracownicy służby zdrowia | 45% |
Nauczyciele | 35% |
Specjaliści IT | 30% |
Trenerzy/dietetycy (moja branża!) | 28% |
2. Monika radzi: 5 kroków, by nie skończyć jako „wypalony zawodowiec”
Krok 1: Naucz się mówić „NIE” (bez poczucia winy!)
Jako kobieta i perfekcjonistka, przez lata myślałam, że „dobra pracownica = ta, która zawsze się zgadza”. Efekt? Prowadziłam warsztaty w ciąży (z mdłościami!), pisałam diety o 2 w nocy i uśmiechałam się, gdy klientka nazwała mnie „niewdzięczną”, bo nie przyjęłam jej w niedzielę. W końcu zrozumiałam: moja wartość nie zależy od liczby „tak”.
Ćwiczenie dla Ciebie: Wybierz 3 rzeczy, na które mówisz „tak” (a nienawidzisz ich). Odmów w tym tygodniu przynajmniej jednej. Przeżyjesz!
Krok 2: Znajdź swój „detoks od pracy”
Nie, nie chodzi o medytację na himalajskiej macie (chyba że lubisz!). Dla mnie to:
- Gotowanie bez stopera – bez sprawdzania, ile białka ma brokuł.
- Bieganie bez słuchawek – żeby usłyszeć, jak Marek opowiada o meczach (nawet jeśli nie rozumiem offsajdu).
- Głupie seriale – tak, oglądam „Love Island” i nie wstydzę się!
Krok 3: Zrób audyt energii
Notuj przez tydzień: co Cię nakręca, a co wysysa siły? Moja lista była szokująca:
- Wampiry energetyczne: narady bez agendy, klienci-optymiści („Schudnę 10 kg w tydzień!”), papierkologia.
- Dopalacze: indywidualne treningi, komentarze typu „Pani dieta zmieniła moje życie!”, gotowanie z mężem.
Krok 4: Zatrudnij… siebie!
Wyobraź sobie, że jesteś swoim pracodawcą. Czy zatrudniłabyś kogoś, kto:
- Nie ma przerw?
- Śpi 5 godzin?
- Odpowiada na maile wczasie anniversary dinner?
No właśnie. A traktujesz tak… siebie!
Krok 5: Stwórz swój „plan awaryjny”
Gdy czujesz, że zaraz eksplodujesz, miej gotowe rozwiązania. Mój plan:
- Wyłączam powiadomienia na 2 godziny.
- Idę na spacer (nawet jeśli pada – wtedy biorę parasol z kotami).
- Dzwonię do przyjaciółki Ani, która zawsze mówi: „Monika, nie jesteś robotem!”.
3. Historie z mojego podwórka (czyli jak czasem sobie NIE radziłam)
Żebyś nie myślała, że jestem idealna – oto moje wpadki:
Wpadka #1: „Zaraz wracam do pracy!”
Po porodzie córki Zuzi, wróciłam do pracy po… 2 tygodniach. Efekt? Płakałam nad sałatką z quinoa, bo nie mogłam zapamiętać przepisu. Marek zawiózł mnie na urlop rodzicielski siłą (dziękuję, kochanie!).
Wpadka #2: Klientka moich marzeń… koszmarów
Pewna celebrytka wymagała ode mnie dostępności 24/7. Gdy o 3 w nocy zadzwoniła z pytaniem „Czy mogę zjeść ogórka?”, odpowiedziałam: „Tak, jeśli włożysz go sobie do…”. Na szczęście się zawahałam. Następnego dnia ustaliłyśmy zasady.
4. Podsumowanie: Twoja apteczka przeciwypaleniowa
- Odpoczynek to nie luksus – to część pracy.
- Twoja wartość nie zależy od liczby przepracowanych godzin.
- Perfekcjonizm to często maska lęku – czasem warto odpuścić.
Pamiętaj: nawet najwspanialsza dieta czy trening nie zadziała, jeśli Ty sama jesteś „na wyczerpaniu”. Dlatego dziś zachęcam Cię do jednego: zrób coś tylko dla siebie. Nawet jeśli to będzie 10 minut z herbatą… bez sprawdzania maili!
Trzymam za Ciebie kciuki (i pilnuję, żebyś nie przegapiła sygnałów wypalenia – jak ja kiedyś!).
Related Articles:

Nazywam się Monika Lewandowska i od lat pomagam kobietom odnaleźć równowagę między zdrowiem a codziennym chaosem. Jestem dyplomowaną dietetyczką i trenerką, ale wiem, że teoria to nie wszystko – sama przeszłam drogę od fast foodów do świadomych wyborów. Dziś dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem, abyś Ty też mogła poczuć się dobrze w swoim ciele – bez presji i skomplikowanych zasad.
Wierzę, że małe kroki prowadzą do wielkich zmian. A jeśli czasem zjesz coś 'zakazanego’? Nic się nie stanie – ja też to robię! 😉