Wpływ social mediów na samoocenę

Wpływ social mediów na samoocenę – czy Instagram to tylko „wyszywanki” i „fit ciała”?

Hej, hej! Monika Lewandowska w akcji – dziś bez przepisów na smoothie i planów treningowych, ale za to z tematem, który wkurza mnie tak samo jak „dieta cud” reklamowana przez celebrytów. Chodzi o wpływ social mediów na samoocenę. Bo wiecie co? Instagram, TikTok i spółka potrafią być jak ta koleżanka z podstawówki, która zawsze miała lepsze oceny i ładniejsze włosy. Tylko że teraz ta „koleżanka” jest wszędzie, non-stop, i jeszcze udaje, że jej życie to jeden wielki #blessed. Brzmi znajomo? No to jedziemy z tematem!

Social media a samoocena – krótka odpowiedź na długi problem

Social media mogą zarówno budować, jak i rujnować samoocenę – wszystko zależy od tego, jak z nich korzystamy. Jeśli scrollujesz feed i czujesz, że twoje życie to porażka w porównaniu z perfekcyjnymi zdjęciami innych, to znak, że algorytmy wygrały. Ale jeśli traktujesz je jak inspirację (z przymrużeniem oka!) i pamiętasz, że to tylko wycinek rzeczywistości, możesz wyjść z tego cało. A teraz rozłożymy to na części pierwsze!

Czytaj także  Czy terapia online działa?

Wpływ social mediów na samoocenę

Dlaczego social media psują nam samoocenę? (I jak to naprawić)

Zacznijmy od czarnej strony medalu, bo bez tego ani rusz. Oto główne powody, dla których Instagram i spółka potrafią dać w kość naszej pewności siebie:

1. Porównywanie się to jak mierzenie się z Photoshopem

W social mediach widzimy:

  • Idealne ciała (często podrasowane filtrami lub retuszem)
  • Luksusowe wakacje (które ktoś sfinansował z reklamy suplementu o wątpliwej skuteczności)
  • „Spontaniczne” chwile (zaplanowane godzinę wcześniej z pomocą statywu i lamp pierścieniowych)

A teraz prawda:

  • Nawet ja, trenerka, mam dni, kiedy moje „fit ciało” przypomina raczej „fit ciasto” – i to wcale nie to proteinowe!
  • Mój mąż, były piłkarz, też czasem wyleguje się w dresie i ogląda mecze z paczką chipsów. I co z tego?

Rozwiązanie: Przestań porównywać swoje „backstage” z czyimś „highlight reel”. Prawdziwe życie nie ma filtrów Valencia ani Gingham.

2. Algorytmy karmią nas tym, co nas stresuje

Zauważyliście, że jak raz klikniecie w post o „idealnej sylwetce”, to potem dostajecie tylko treści o dietach i ćwiczeniach? To nie przypadek – algorytmy działają jak nachalny sprzedawca w sklepie z odżywkami.

Rozwiązanie: Wytrenuj swój algorytm! Świadomie lajkuj i obserwuj profile, które:

  • Pokazują realne życie (np. „mama z brzuchem po ciąży” zamiast „fit modelka z płaskim brzuchem po dwóch porodach – magicznie!”)
  • Edukują, a nie tylko wystawiają się na pokaz
  • Mają poczucie humoru – bo śmiech to zdrowie (i lepsza samoocena!)

3. Liczba lajków = nasza wartość? Nie tędy droga!

Kiedyś sama wpadałam w tę pułapkę – wstawiałam zdjęcie i co 5 minut sprawdzałam, czy ktoś je polubił. Aż pewnego dnia mąż powiedział: „Monika, czy jak nikt nie kliknie „lubię to” pod twoim obiadem, to znaczy, że jest niesmaczny?”. No właśnie.

Rozwiązanie: Przypomnij sobie, że:

  • Lajki to nie waluta, a twoja wartość nie zależy od cyferek na ekranie
  • Algorytm decyduje, kto zobaczy twój post – to nie osobista porażka!
  • Prawdziwe relacje buduje się poza social mediami (tak, wiem – rewolucja!)
Czytaj także  Jak przestać zamartwiać się przyszłością?

Jak budować zdrową samoocenę w erze Instagrama?

Skoro już wiemy, co nas dobija, czas na konkretne strategie obronne. Oto moje sprawdzone sposoby:

1. Detoks od social media – nie bój się, nie umrzesz!

Co jakiś czas robię „social media free weekend”. Efekty?

  • Mam więcej czasu na rzeczy, które naprawdę mnie uszczęśliwiają (np. spacer z psem bez robienia mu 100 zdjęć „do story”)
  • Przestaję myśleć o tym, jak „wypadam” w porównaniu z innymi
  • Odkrywam, że życie poza ekranem też jest całkiem fajne (szok!)

2. Świadoma konsumpcja treści

Zamiast bezmyślnie scrollować, zadaj sobie pytania:

  • Czy ten post mnie inspiruje, czy tylko sprawia, że czuję się gorzej?
  • Czy ta osoba dzieli się czymś wartościowym, czy tylko wystawia swoje życie na pokaz?
  • Czy po obejrzeniu tego czuję się lepiej, czy mam ochotę schować się pod kocem?

3. Bądź swoim własnym cheerleaderem

Codziennie znajdź 3 rzeczy, które:

  • Zrobiłaś dobrze (nawet jeśli to tylko „ugotowałam obiad zamiast zamawiać pizzę”)
  • Podobały ci się w twoim wyglądzie (np. „moje włosy dziś super się ułożyły”)
  • Sprawiły ci radość („śmiałam się do łez z mema o kotach”)

Moja historia – od „nie dość dobra” do „wystarczająco dobra”

Żeby nie było, że tylko pouczam – przyznam się, że też kiedyś dałam się złapać w sidła social mediów. Po ślubie z Markiem (tak, tym byłym piłkarzem) zaczęłam porównywać się z żonami innych sportowców. Ich perfekcyjne stylizacje, wymuskane domy, idealne dzieci… A ja? Miałam pranie w suszarce i makijaż robiony w biegu.

Aż pewnego dnia pękłam i… odetchnęłam. Uświadomiłam sobie, że:

  • Nikt nie ma idealnego życia – nawet ci, którzy tak twierdzą na Instagramie
  • Moje „niedoskonałości” (np. czasem rozwichrzone włosy) są częścią mojego uroku
  • Ludzie lubią autentyczność – dlatego gdy zaczęłam pokazywać też „za kulisami”, moja społeczność tylko urosła
Czytaj także  Jak budować zdrowe nawyki krok po kroku?

Podsumowanie – social media to narzędzie, nie wyrocznia

Kochani, social media to jak nóż – można nim pokroić sałatkę, a można się skaleczyć. Wszystko zależy od tego, jak go używasz. Pamiętajcie:

  • To, co widzicie online, to często iluzja
  • Wasza wartość nie zależy od liczby followersów
  • Prawdziwe życie dzieje się poza ekranem

A na koniec małe wyzwanie: następnym razem, gdy poczujesz, że social media psują ci humor, wyłącz telefon i zrób coś, co naprawdę cię cieszy. U mnie to np. taniec w kuchni do starego disco – Marek mówi, że wyglądam przy tym jak zestresowana żyrafa, ale kto by się przejmował opiniami, prawda? 😉

Trzymajcie się zdrowo – zarówno w sieci, jak i poza nią!
Wasza Monika